Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Miejsce i imię" - Maciej Siembieda

Premiera: 14.03.2018

(…) O to toczy się cała gra, która jutro zostanie rozstrzygnięta. Instytut Jad Waszem, co po hebrajsku znaczy „miejsce  i imię”, pragnie przywrócić obydwie te wartości Żydom pomordowanym w obozie i pochowanym bez nazwisk i grobu. Bez właściwie oznaczonego miejsca i bez imienia. Holenderscy jubilerzy chcą znaleźć brylant Schwartzmana, aby zapewnić sobie miejsce i imię, czyli sławę i pozycję w rankingu najbogatszych ludzi w branży. Ale za ich chciwym egoizmem kryje się coś szlachetnego: pragnienie przywrócenia godnego miejsca i imienia stolicy diamentowego świata Amsterdamowi, który przez wojnę stracił prymat na rzecz Antwerpii i nigdy go już nie odzyskał. Wreszcie Edyta Rhode, która toczy swoją grę o mityczny skarb Schmelta, wierząc, że dzięki niemu uda się przywrócić na świecie miejsce i imię faszyzmu.
- A my? – spytał Kuba. – Co my robimy na planszy tej gry?
- A my, panie prokuratorze – Teresa Barska spojrzała na niego z pełną powagą – my robimy swoje.


„444” – pierwsza część bogato zakrapianych historią śledztw byłego prokuratora IPN, Jakuba Kani – była książką wyjątkową. „Miejsce i imię”, czyli kolejne perypetie dociekliwego prawnika, to powieść, w której autor poszedł o krok dalej i sprawił, że przymiotnik „wyjątkowa” śmiało mogę zastąpić epitetem „wybitna”. Już od pierwszych stron lektury uderza bogato zobrazowane słowem tło historyczne: przyciąga Amsterdam lat dwudziestych ubiegłego wieku, który kwitł jako miasto jubilerów i szlifierzy diamentów. Następnie przenosimy się do lat czterdziestych XX wieku, kiedy to genialny biznes w diamentowej branży wyczuli hitlerowcy, którzy w niewielkim obozie pracy na Górze Świętej Anny skumulowali żydowskich szlifierzy diamentów, odpowiedzialnych za obróbkę kamieni zrabowanych przez nazistów skazanym na śmierć Żydom. Do tego miejsca trafia Dawid Schwartzman alias Johan Pinto – człowiek niesłusznie skazany na dożywocie za morderstwo. 

I to właśnie losy Dawida Schwartzmana stanowią kanwę historii, w którą współcześnie zostaje zaangażowany Jakub Kania. Rolą nieustraszonego tropiciela rozwiązań zagadek sprzed lat jest odnalezienie grobu żydowskich obywateli Holandii, zamordowanych w obozie na Annabergu. Śledztwo nie wydaje się zbyt skomplikowane, skoro IPN dysponuje dokumentami w tej sprawie, a Kania dysponuje pełnym „know-how” aktywności śledczych, ale kiedy obok Kani pojawia się złotousta oficer ABW (cytować można ją z czystą przyjemnością, ale i przymrużeniem oka ;)), a sprawa okazuje się mieć drugie, a nawet trzecie dno, rozwój wypadków prowadzi nas konsekwentnie do pokazowego finału, którym zaskoczony jest zarówno Kania, jak i odbiorca książki. I to finału, który aż chciałoby się zobaczyć na dużym, a przynajmniej na małym ekranie, bo Siembieda pisze tak soczyście i wyraziście, że czytelnik wręcz wchodzi do książki, odnosząc wrażenie jakby sam był aktywnym uczestnikiem zdarzeń. Lektura „Miejsca i imienia” pochłania bez reszty, gwarantując satysfakcjonującą rozrywkę, perfekcyjnie splatającą fakty historyczne z literacką fikcją, bo autor idealnie żongluje autentycznymi wydarzeniami z przeszłości i mistrzowską, sensacyjną intrygą.

Nie mogło umknąć mojej uwadze również to, jak ciepło – za sprawą swojego głównego bohatera oczywiście – wypowiada się autor o moich Katowicach, prowadząc Kanię ulicami stolicy województwa śląskiego i wskazując na jej osobliwości. A znajdująca się rzut beretem od Katowic Góra Świętej Anny, którą znam doskonale, ale o istniejącym tam przed laty nazistowskim obozie nie miałam pojęcia, aż prosi się o ponowną eksplorację śladami Jakuba Kani i historii.

„Miejsce i imię” to podobnie jak „444” wehikuł czasu, dający nam – czytelnikom – okazję do podróży w miejsca, których być może inaczej niż dzięki kontakcie z literaturą byśmy nie odkryli. Frapująca tajemnica z czasów II Wojny Światowej związana z krwawymi diamentami, bohaterowie z krwi i kości, wartka akcja idealna do przekucia w scenariusz filmowy – oto elementy, które skłoniły mnie do okrzyknięcia tego tytułu wybitnym w swoim gatunku. 

Historia Dawida Schwartzmana unaocznia nam bolesny fakt: czasami trzeba zmienić imię, aby odnaleźć się w nowym miejscu… I z tą konkluzją Was zostawiam, gorąco zachęcając do zgłębienia się w lekturze tej powieści. Satysfakcja gwarantowana!

Słowa podziękowania kieruję w stronę Pana Macieja Siembiedy oraz Wydawnictwa „Wielka Litera” za egzemplarz recenzencki, który dumnie pręży się na mojej półce i już nie może się doczekać, kiedy szanowny autor złoży na nim swój autograf. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Domi czyta i pisze niczym Jaskier

 16 grudnia 2021 roku Geralt z Rivii - bohater serii "Wiedźmin" stworzonej przez Andrzeja Sapkowskiego - obchodził 35 urodziny. Bo to właśnie 16 grudnia 1986 roku na łamach czasopisma "Fantastyka" ukazało się pierwsze opowiadanie z wiedźminem w roli głównej. Aby uczcić ten jubileusz, a także uświetnić premierę drugiego sezonu serialu "Wiedźmin" na Netflix, między innymi portal lubimyczytać.pl zorganizował konkurs, w którym do wygrania był specjalny numer miesięcznika "Nowa fantastyka", w całości poświęcony poświęcony wiedźmińskim sprawom. Konkurs polegał na wcieleniu się w rolę barda Jaskra i stworzeniu pieśni o wiedźminie. I tak się składa, że w tym przedsięwzięciu wzięłam udział i napisałam co następuje: Wiedźminie nasz, o Wiedźminie nasz Mieczem swym kikimory i ghule strasz Zobacz tam za rogiem Płonie Sodden A ty masz tę moc By w ciemną noc Odegnać przeznaczenia ogień. Śpiewajmy więc, na Geralta cześć By zawsze był w pobliżu Zawalczy...

Recenzja: "Wrony" - Petra Dvorakova w tłumaczeniu Mirka Śmigielskiego

 Premiera: 23.11.2020 "- To jak? Co zrobisz z Baśką? - Sama to z nią załatw - zbywa mnie. - Ja? Znowu ja! Dlaczego ciągle wszystko muszę załatwiać ja?! A ty sobie tu siądziesz i nie masz żadnych problemów. - K...wa, nie wkurzaj mnie - krzyczy na mnie, jakbym to ja zrobiła coś złego. A przecież chcę tylko, żeby on też trochę wychowywał tę dziewczynę. - To załatw to z Bachą! - upieram się przy swoim i ciskam morką ścierkę do naczyń na blat. Wacław wybiega z kuchni. Słyszę, jak leci do łazienki. Otwiera drzwi. Bacha znów podstawiła za nie kosz na pranie. Potem rozlega się już tylko straszny krzyk" - fragment powieści. Żadne dziecko nie powinno bać się swojego rodzica. Żadne! Patrzyć na rodzica oczami pełnymi bezbrzeżnego strachu, a co gorsza poczucia winy, że znowu zawiodło, że znowu nie słuchało. Że znowu po prostu było… dzieckiem. Główna bohaterka „Wron” Basia to mały kolorowy ptaszek, obdarzony talentem malarskim, który nie ma najmniejszych problemów z nauką, ale jednocześnie...

Akcja #CzytajLegalnieiPozwólLegalnieCzytaćInnym

Drodzy Zaczytani! Aktywnie działam w social mediach związanych z czytaniem i promocją czytelnictwa. Na swoim Instagramie  @domiczytapl  dzielę się z Wami wrażeniami z lektur, polecam książki, pokazuję wycinek swojego prywatnego życia, a także poruszam ważne według mnie kwestie dotyczące literackiego (ale nie tylko ;)) świata. I tak się wczoraj złożyło, że post jednej z moich ulubionych pisarek uruchomił we mnie organiczną potrzebę zaapelowania do wszystkich, którzy czytają i/lub udostępniają nielegalne ebooki czy PDFy książek, a także audiobooki. Niech ten wpis stanowi swoistą bazę wiedzy o możliwościach legalnego czytania, bo w dobie powszechnego dostępu do Internetu, smartfonów i komputerów naprawdę nie trzeba zniżać się do kradzieży cudzej własności intelektualnej, a tym jest udostępnianie w różnych internetowych miejscach plików z książkami elektronicznymi czy dokumentami dźwiękowymi bez zgody autora. Zachowania noszące znamiona przestępstwa należy bezwzględnie ...