Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Między prawami. Przedpiekle" - Vera Eikon

Książka z serii "Między prawami" pt. "Przedpiekle" została przeze mnie zrecenzowana już dawno, jednak było to zanim rozpoczął działalność mój blog. Dlatego też przypominam ją Wam tutaj i oznajmiam, że na dniach pojawi się recenzja kolejnej części serii "Między prawami", która to część wywarła na mnie piorunująco dobre wrażenie. Tym bardziej, że w moim odczuciu Vera Eikon jest jedną z nielicznych polskich pisarek, mających dystans do konstruktywnej krytyki i wyciągających z niej wnioski. Brawo!

Premiera: 4.09.2017

„Umysł zaprzątały mu obawy o szantaż. Oczywiście Berg był pod obserwacją, ponieważ przyjaźnił się z Młodym. To nie było zaskoczeniem. Pytanie, kto obserwował i jak bardzo wnikliwie. Zastanawiał się nad czymś jeszcze – czy oby na pewno warto pakować się w tę sprawę? Nie chodziło o podrzędnych gangusów, którzy chodzą z pukawkami po mieście i więcej wykrzykują gróźb, niż dostarczają realizacji. W sprawę zamieszani byli ludzie, którzy dopuścili się morderstwa. Brutalnego. W stylu egzekucji. Jeśli w to wejdzie, to musi na całego. Przegrana nie wchodziła w grę, bo stawką było ludzkie życie”. – fragment powieści.

Książka Very Eikon „Między prawami. Przedpiekle” trafiła na moją półkę za sprawą samej autorki, która nawiązała ze mną kontakt i zaproponowała egzemplarz recenzencki swojej powieści. Na tę propozycję przystałam z ochotą, bo po pierwsze: kryminał to ten gatunek literatury popularnej, po który sięgam najczęściej, a po drugie: gustuję w polskich tytułach.

„Przedpiekle” to kontynuacja powieści „Między prawami. Polowanie na Wilka”, jednak nieznajomość pierwszej części poczynań śledczych oficera Centralnego Biura Śledczego – komisarza Alana Berga „Procy”, nie wpływa ujemnie na odbiór tomu drugiego, stąd nie miałam najmniejszego problemu z rozeznaniem się we wszystkich wątkach. Akcja powieści toczy się na przestrzeni trzech intensywnych tygodni, kiedy to „Proca” wraz z zespołem funkcjonariuszy ma rozpracować sprawę morderstwa prostytutki, będącej informatorem policyjnego kompana Berga – Juliana Sikorskiego „Młodego”. Bardzo szybko okazuje się, że w sprawę zamieszane są osoby na wysokich szczeblach władzy, jak również ci, którzy powinni bezwarunkowo stać na straży prawa i doprowadzać do ujęcia niebezpiecznych przestępców, czyli krótko mówiąc – policjanci. Kiedy kolejną ofiarą bestialskiego mordu pada informatorka Berga, sprawa nabiera niemal osobistego dla Alana wymiaru i nie może być mowy o przejściu nad nią do porządku dziennego, bez względu na to, jak daleko czy wysoko sięgają wpływy prominentnych uczestników polskiego życia publicznego.


Autorka bardzo sprawnie rozwinęła wszystkie motywy, lawirując intrygą w taki sposób, że do końca nie byłam pewna, kto w szeregach policyjnych przeszedł na „złą stronę mocy” i zdecydował się mordować z zimną krwią. Na uznanie zasługują opisy „realizacji” przeprowadzanych przez oficerów CBŚ, czyli działań operacyjnych skoncentrowanych wokół ujęcia sprawców, dzięki czemu w warstwie kryminalno-śledczej powieść charakteryzuje się wysokim współczynnikiem realizmu. 

I to by było na tyle jeśli chodzi o pozytywne aspekty „Przedpiekla”, książki, którą zaklasyfikowałam bardzo szybko do kategorii „kryminał katolicki”, co wywołuje nie lada tąpnięcie w zderzeniu z mocnym kryminałem policyjnym, do jakiego również aspiruje ta książka. Wszystko to za sprawą po pierwsze: niedopracowanej warstwy językowej powieści, w której nadużywane są na przykład nieco archaiczne sformułowania typu „poliki” czy „wtenczas” oraz pojawiają się błędy ortograficzne czy korektorskie. A po drugie i ważniejsze: głównego bohatera – komisarza Berga, postaci pełnej sprzeczności, ociekającej hipokryzją i tak trudnej do zaakceptowania, nie wspominając nawet o polubieniu, że wolałabym już nie mieć z nim do czynienia w takiej formule. 

No bo jak inaczej można odnieść się do bohatera, który z jednej strony fachowo i nieustępliwie wykonuje policyjną robotę, nie stroniąc przy tym od użycia siły, rodem z filmu „Psy” Pasikowskiego, prowokacji czy wykraczających poza prawo działań, a z drugiej odwołuje się do wartości katolickich, pyta Boga o radę i nie może odżałować straty ulubionego różańca? Jest to ponadto mężczyzna, dla którego miłość do ukochanej żony ma ogromne znaczenie, podobnie jak święty związek małżeński, ale w obliczu pozwu o rozwód wniesionego przez małżonkę, rezygnuje z walki o swój związek, a nawet dopuszcza się zdrady. Jak to się zatem ma do wyznawanej przez niego wiary i akcentowanych w wielu miejscach wartości? Czyż nie jest to relatywizm moralny, któremu daleko do nauki Kościoła? Tej poważnej nieścisłości, utrudniającej mi bardzo lekturę książki (spędziłam nad nią ponad dwa tygodnie, odkładając ją co i rusz z uwagi na potrzebę złapania oddechu od rozterek Berga), nie sposób zignorować, bo od powieści kryminalnych oczekuję wartkiej akcji i mocnych postaci, a nie moralizatorstwa i rozkładania kręgosłupów moralnych bohaterów na czynniki pierwsze, kręg po kręgu… Gdyby jeszcze Berg postępował w zgodzie ze swoim sumieniem, a ponadto trzymał się litery prawa, to może byłabym skłonna wybaczyć mu ten jego kapłański ton, serwowany współpracownikom z wydziału narkotykowego oraz sporadyczny brak spójności między jego czynami a przekonaniami. 

A tak? Postać pierwszoplanowa, kluczowa dla całościowego odbioru książki, w bolesny sposób odarła mnie ze złudzeń, że „Przedpiekle” to rasowy kryminał. Wiadomo, że życie nie jest zero-jedynkowe, a ludzie w swojej zawodowej aktywności są wielowymiarowi i bardzo często wewnętrznie sprzeczni (zwłaszcza w tej ukierunkowanej na służbę społeczeństwu), jednak światopoglądowe wycieczki w powieści kryminalnej kompletnie do mnie nie przemawiają, pozostawiając niesmak, tym bardziej, że w okładkowym opisie książki nie ma mowy o katolickim aspekcie fabuły. 

Kto wie, może w następnej części serii „Między prawami” Berg obrazi się na Pana Boga i przyjmie za pewnik fakt, że prawo boskie ma się nijak do prawa stanowionego, a czynami człowieka nie kierują niebiańskie siły sprawcze, ale wolna wola i świadome rozróżnianie dobra od zła. Zobaczymy.

Korzystając z okazji, dziękuję autorce za egzemplarz książki i dedykację.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Akcja #CzytajLegalnieiPozwólLegalnieCzytaćInnym

Drodzy Zaczytani! Aktywnie działam w social mediach związanych z czytaniem i promocją czytelnictwa. Na swoim Instagramie  @domiczytapl  dzielę się z Wami wrażeniami z lektur, polecam książki, pokazuję wycinek swojego prywatnego życia, a także poruszam ważne według mnie kwestie dotyczące literackiego (ale nie tylko ;)) świata. I tak się wczoraj złożyło, że post jednej z moich ulubionych pisarek uruchomił we mnie organiczną potrzebę zaapelowania do wszystkich, którzy czytają i/lub udostępniają nielegalne ebooki czy PDFy książek, a także audiobooki. Niech ten wpis stanowi swoistą bazę wiedzy o możliwościach legalnego czytania, bo w dobie powszechnego dostępu do Internetu, smartfonów i komputerów naprawdę nie trzeba zniżać się do kradzieży cudzej własności intelektualnej, a tym jest udostępnianie w różnych internetowych miejscach plików z książkami elektronicznymi czy dokumentami dźwiękowymi bez zgody autora. Zachowania noszące znamiona przestępstwa należy bezwzględnie ...

Domi czyta i pisze niczym Jaskier

 16 grudnia 2021 roku Geralt z Rivii - bohater serii "Wiedźmin" stworzonej przez Andrzeja Sapkowskiego - obchodził 35 urodziny. Bo to właśnie 16 grudnia 1986 roku na łamach czasopisma "Fantastyka" ukazało się pierwsze opowiadanie z wiedźminem w roli głównej. Aby uczcić ten jubileusz, a także uświetnić premierę drugiego sezonu serialu "Wiedźmin" na Netflix, między innymi portal lubimyczytać.pl zorganizował konkurs, w którym do wygrania był specjalny numer miesięcznika "Nowa fantastyka", w całości poświęcony poświęcony wiedźmińskim sprawom. Konkurs polegał na wcieleniu się w rolę barda Jaskra i stworzeniu pieśni o wiedźminie. I tak się składa, że w tym przedsięwzięciu wzięłam udział i napisałam co następuje: Wiedźminie nasz, o Wiedźminie nasz Mieczem swym kikimory i ghule strasz Zobacz tam za rogiem Płonie Sodden A ty masz tę moc By w ciemną noc Odegnać przeznaczenia ogień. Śpiewajmy więc, na Geralta cześć By zawsze był w pobliżu Zawalczy...

Recenzja: "Wrony" - Petra Dvorakova w tłumaczeniu Mirka Śmigielskiego

 Premiera: 23.11.2020 "- To jak? Co zrobisz z Baśką? - Sama to z nią załatw - zbywa mnie. - Ja? Znowu ja! Dlaczego ciągle wszystko muszę załatwiać ja?! A ty sobie tu siądziesz i nie masz żadnych problemów. - K...wa, nie wkurzaj mnie - krzyczy na mnie, jakbym to ja zrobiła coś złego. A przecież chcę tylko, żeby on też trochę wychowywał tę dziewczynę. - To załatw to z Bachą! - upieram się przy swoim i ciskam morką ścierkę do naczyń na blat. Wacław wybiega z kuchni. Słyszę, jak leci do łazienki. Otwiera drzwi. Bacha znów podstawiła za nie kosz na pranie. Potem rozlega się już tylko straszny krzyk" - fragment powieści. Żadne dziecko nie powinno bać się swojego rodzica. Żadne! Patrzyć na rodzica oczami pełnymi bezbrzeżnego strachu, a co gorsza poczucia winy, że znowu zawiodło, że znowu nie słuchało. Że znowu po prostu było… dzieckiem. Główna bohaterka „Wron” Basia to mały kolorowy ptaszek, obdarzony talentem malarskim, który nie ma najmniejszych problemów z nauką, ale jednocześnie...